The Gorison Traveler Incident (Veslor Mates) Read Free Online

Laurann Dohner - Veslor Mates 1 - The Gorison Traveler Incident ( CAŁOŚĆ ).pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał two lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 1,335 osób, 885 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (2)

domcia242a• 2 lata temu

Będą ;)

Gość • ii lata temu

Super książka. Uwielbiam tą autorkę. Czy będą kolejne części? Dziękuję

Transkrypt ( 25 z dostępnych 177 stron)

~ 1 ~

~ 2 ~ Laurann Dohner Veslor Mates i The Gorison Traveler Incident Vivian jest specjalistą ds. kultury na statku floty Zjednoczonej Ziemi, Gorison Traveler. To doskonała praca dla kogoś, kto chce dowiedzieć się wszystkiego o kosmitach. Jedyny trouble? Dowódca nie pozwolił jej zbliżyć się do odwiedzających ich na pokładzie statku Ke'terów. Jedynym sposobem, past rzucić okiem na rasę podobną do jaszczurek, jest transmisja na żywo podczas spotkania z nimi – spotkania, które staje się tragiczne, gdyż Ke'terowie atakują załogę. Jest przerażona. Przestraszona. Ke'terowie mordują jej ludzi. Wybiega ze swojej kwatery, żeby uzyskać pomoc od centrum kontroli, ale Vivian znajduje stację opuszczoną. Więc próbuje sama uratować załogę. Brassi to kupiec Veslorów, który odbiera sygnał ratunkowy z pobliskiego statku kosmicznego. Atrakcyjna kobieta, która się z nim kontaktuje, jest przerażona i potrzebuje jego pomocy. Wchodzi na pokład Gorison Travelera wraz z członkami swojej załogi i walczy z Ke'terami, ale im więcej czasu spędza na ogromnym statku Ziemi, tym większym rozproszeniem staje się dla niego Vivian. Brassi zrobi wszystko, żeby ją uratować... i odkryć, czy Vivian jest jego partnerką.

~ 3 ~ Rozdział 1 Vivian uśmiechnęła się, wpatrując się w Mikey'a przez urządzenie video. - Wiesz, że to będzie najbardziej nudne spotkanie. - Powinnaś practise mnie dołączyć. - Nie, dziękuję. Musiałam siedzieć już na zbyt wielu spotkaniach liderów zespołów ochrony. Dlatego zostałam specjalistką ds. kultury. - Tata nie trzymałby cię przy sobie przez cały czas jak byłaś nastolatką, gdybyś nie wpadała w takie kłopoty. Roześmiała się. - To prawda. Więc nie cieszysz się, że teraz jestem już dorosła? - Cieszę się, że wróciłaś do domu, gdzie należysz. Tęskniliśmy za tobą, kiedy cię nie było. Ona też tęskniła za swoim adoptowanym bratem i ojcem. Była podekscytowana, kiedy skończyła szkołę i została zatrudniona practice pracy na Gorison Travelera, jako jej pierwsza oficjalna praca. Przesunął się na swoim siedzeniu. - Tata jest w drodze. - Jak tylko będziesz miał szansę, powiedz Dużemu Thousand cześć ode mnie. Myślę, że czas zakończyć naszą rozmowę. Mikey rzucił jej figlarne spojrzenie. - Nie chcesz zobaczyć jak wyglądają Ke'terowie? Tata wysłał powiadomienie, że dołączy exercise nas ich mała grupa. Nie chciał, żeby ktokolwiek był zaniepokojony ich widokiem. Podniecenie nagle przyspieszyło jej serce. - Dlaczego są na odprawie liderów zespołów? Wzruszył ramionami.

~ 4 ~ - Może są ciekawi, żeby dowiedzieć się jak zapewniamy wszystkim bezpieczeństwo, albo jak funkcjonujemy na tak dużym statku? Kto wie. Ale są tutaj. – Odwrócił swoje ręczne urządzenie wideo, żeby mogła zobaczyć dużą salę. Dziesiątki mężczyzn i kobiet w mundurach ochrony siedziało w rzędach przed nim i zobaczyła jak jej adoptowany ojciec wchodzi practice pokoju z sześcioma dużymi kosmitami. Delegacja Ke'terów weszła na pokład Gorison Travellera na stacji kosmicznej Branston dziesięć dni wcześniej. Practice obowiązków Vivian należało profilowanie i wchodzenie w interakcje z rasami obcych, ale komandor Alderson zabronił jej zbliżać się do ich ważnych gości. To jej nie zaskoczyło. Była nowa w tej pracy, miała piersi i żywił urazę, że przez jej rodzinne związki z Dużym M, szefem ochrony statku, dostała tę pracę. Wciąż się wściekała, że kazano jej trzymać się z dala od obcych gości. Ke'terowie byli w większości nieznaną rasą, obecnie próbującą nawiązać sojusz ze Zjednoczoną Ziemią. To byłaby niesamowita okazja do zbadania ich i podzielenia się tym, czym się dowie z innymi specjalistami w dziedzinie kultury. Ke'terowie podeszli do komandora Aldersona na stacji kosmicznej, po tym jak zostali przedstawieni przez dyrektora stacji, jego przyjaciela, który ręczył za ich wiarygodność. Vivian podejrzewała, że prawdziwym powodem, dla którego komandor się zgodził, było to, że chciał zdobyć punkty u przełożonych. Mógł zdobyć wysoki awans, gdyby namówił Ke'terów do podzielenia się odrobiną ich technologii. Plotka głosiła, że byli zaawansowani due west tworzeni broni. Mikey obniżył głos, szepcząc. - Są duzi… i trochę przypominają mi Pete'a. Uciszyła go. Pete był legwanem Mikey'a. Jednak zgodziła się due west duchu. Ke'terowie byli gadzią rasą z silnymi ramionami i nogami. Szli wyprostowani, ale byli podobni do jaszczurek. Czarne pazury zdobiły końcówki ich trzech długich palców i jednego kciuka podobnego do haczykowatej wypustki, który wychodził z rejonu wnętrza dłoni ich rąk, gdyby byli ludźmi. Ke'terowie mieli także szerokie głowy przyczepione do smukłych, długich szyj. Ich mundury pokrywały większość ich skóry, ale odsłonięte łuski wyglądały na zwarte. - Wszyscy, uciszyć się. – Duży M stanął na podium, pokój zamilkł. – Chciałbym przedstawić wam Krrnta Sheeska. To ambasador, którego gościmy, i chciałby powiedzieć kilka słów.

~ 5 ~ Vivian doceniła, że Mikey utrzymał link otwarty, kamera skupiła się na obcych. To był jedyny sposób, w jaki mogła ich zobaczyć, kiedy byli na pokładzie. Jeden z nich podszedł do Dużego M. Jej adoptowany ojciec był wysoki jak na człowieka, ale kosmita obok niego był wyższy, miał jakieś dwa metry. - Jesteśmy wdzięczni, że wpuściliście nas na wasz statek. – Urządzenie practise tłumaczenia zapięte wokół gardła Krrnta Sheeska dostarczyło mechaniczny męski głos. Ich naturalny język to dla ludzkich uszu były tylko kliknięciami i syczeniem. – A teraz pokażemy nasze uznanie. – Przerwał i odwrócił głowę, by spojrzeć na innych w swojej grupie. – Ludzie to naiwna rasa… ale smaczna. Vivian sapnęła, gdy obcy nagle rzucili się do przodu, celując due west rzędy oficerów ochrony. Ale skupiła się na Krrnt Sheesku, który chwycił Dużego M i rzucił nim mocno o ścianę. Mikey przeklął, a urządzenie video poruszało się tak szybko, że odbiór na nim był rozmazanym obrazem. Ujrzała błyski strumieni laserowych uderzających w Ke'terów, ale oni nie padli ani to nie spowolniło ich ataków. Było jasne, że broń nie może przebić ich łusek. Robiła szkody tylko ich mundurom. Mikey cofnął się, wciąż strzelając z broni. - Vivian, zaalarmuj komandora! Była zbyt zszokowana, by odpowiedzieć, wciąż obserwując jak kosmici atakują oficerów ochrony, rzucając ich na podłogę i rozrywając ich brzuchy. Więcej krzyków i wrzasków. Strzał z lasera niemal zagłuszył jego następne słowa. - Tata! Zabili tatę! Odepchnęła się od krzesła i podbiegła do panelu przy drzwiach, naciskając przycisk bezpieczeństwa. Odpowiedział spokojny męski głos. - Jaką masz sytuację awaryjną? - Ke'terowie atakują wszystkich na odprawie liderów zespołów. Oni ich zabijają! - Co? - Oglądam to! Duży G nie żyje! O, mój Boże. Przyślij ochronę! Pomóż im. Ke'terowie wszystkich mordują!

~ half dozen ~ - Lepiej, żeby to nie był żart. – Jednak brzmiał na zdenerwowanego, jego głos podniósł się prawie do krzyku. - Pomóż im! Zakończył połączenie, a ona rzuciła się z powrotem do biurka, na którym stało jej urządzenie wideo. Mikey wycofał się na tył pokoju, wciąż strzelając practice obcych. - Nadchodzi pomoc. Trzymaj się, Mikey! Odwrócił urządzenie wideo i Vivien spojrzała prosto west jego zszokowane oczy. - Idź do Sterowni Jeden. Zamknij się tam – rozkazał. Jego wzrok odwrócił się od niej, a potem przerażenie przemknęło po jego twarzy. Coś west niego uderzyło i urządzenie video poleciało. Wylądowało na podłodze. Wszystko, co teraz widziała to sufit... ale słyszała krzyki, wrzaski i więcej ognia laserowego. Wydawało się, że minęła wieczność, ale w rzeczywistości musiało być mniej niż minutę. Zrobiło się niesamowicie cicho, tylko z cichymi jękami i syczącymi dźwiękami. Czy Mikey żył? Siedziała tam westward oszołomionej ciszy, bojąc się powiedzieć słowo. Usłyszą ją, jeśli będą wystarczająco blisko otwartego urządzenia video. Ke'terowie mieli doskonały słuch. To był jednym z niewielu faktów, jakie wiedziała na ich temat. - Zabieramy statek – stwierdził mechaniczny głos, cicho, ale była due west stanie become usłyszeć. – Przywieziemy naszej planecie mnóstwo jedzenia. Przerażenie przeniknęło do jej kości, sprawiając, że Vivian poczuła lodowaty chłód. Oni mówili o ludziach. Krrnt Sheesk powiedział, że ludzie są smaczni. Na pokładzie statku znajdowało się sześciuset dwudziestu trzech ludzi. Vivian wyciągnęła rękę, zakończyła połączenie i pobiegła do sejfu w ścianie. Duży M dał jej karabin laserowy. Nauczył ją także samoobrony i różnych sposobów walki westward nadziei, że pewnego dnia zostanie oficerem ochrony. Karabin nie pomoże jest za bardzo. Widziała jak nieskuteczne były lasery na kosmitach. Ale wyjęła również nóż taktyczny ojca i pas. Duży G przekazał jej to po pogrzebie swojego najlepszego przyjaciela, jej ojca. Nigdy tego nie użyła, ale Duży M

~ 7 ~ wyszkolił ją due west posługiwaniu się nożami. Podeszła do drzwi, przypinając zbyt duży pas, by schować ostrze, i włączyła monitor, który pokazał korytarz. Nikt nie czekał na zewnątrz i w zasięgu wzroku nie było żadnego innego członka załogi. Chwyciła rękojeść ostrza i otworzyła drzwi, wychodząc na korytarz. Sterownia Jeden znajdowała się cztery pokłady wyżej i po drugiej stronie statku. Jej serce waliło, gdy szła practice windy i wezwała ją na swój pokład. Cofnęła się, gotowa practice walki, gdy drzwi się otworzyły. Strach kazał jej się rozglądać po tym, co teraz wiedziała o Ke'terach. Na pokład weszło ich łącznie dwudziestu dwóch. Ośmiu było oficerami ochrony, co oznaczało, że są dobrymi wojownikami. Wszyscy byli mężczyznami, jak powiedział jej Duży Grand na kolacji po ich przyjeździe. Mięsożercy. Skrzywiła się. West tym ludzi, pomyślała. Winda otworzyła się, szczęśliwie bez życia. Wpadła practise środka i uderzyła przycisk. Drzwi zasunęły się, a ona cofnęła się due west kąt, mocno ściskając uchwyt noża. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała get użyć – a jeśli tak, to czy jest wystarczająco ostry, żeby przebić łuski. Drzwi otworzyły się na Pokładzie Siódmym i wysunęła się naprzód, nie słysząc żadnych odgłosów walki. Alarmy na statku też nie działały. To ją zdezorientowało. Byli atakowani. Ochrona powinna zrobić choć tyle. To była procedura. Ruszyła korytarzem i zamarła, gdy usłyszała jak ktoś krzyczy. Vivian rzuciła się na ścianę, obracając głowę due west stronę dźwięku. Korytarz skręcał z przodu i cokolwiek się tam działo było blisko. Sunęła practice przodu przy ścianie, wyciągając zza pasa długie ostrze. Krzyk ucichł, a sekundy później usłyszała głośne jęki. Rozbrzmiał syk i wstrzymała oddech, zerkając zza rogu. Widok, który zobaczyła niemal wywołał u niej krzyk. Ke'ter kucał nad kimś westward białym mundurze medycznym, poplamionym teraz na czerwono. Jego brzuch był rozerwany, wnętrzności wyrwane i ułożone na podłodze pokładu. Obcy pochylił się bliżej swojej ofiary… i Vivian usłyszała mokre cmokające

~ viii ~ odgłosy. Obcy jadł członka załogi. Zobaczyła jak ofiara odwraca głowę. On wciąż żył! Jej przerażenie wzrosło, gdy ich spojrzenia się spotkały, jego usta się otworzyły. Wyszedł z niego kolejny jęk i podniósł rękę, sięgając do niej. Obcy nadal żuł, ale w każdej chwili mógł zauważyć działania swojej ofiary. Nie miała czasu myśleć. Duży M i Mikey wytrenowali ją exercise samoobrony. Wybiegła zza rogu i wskoczyła na plecy Ke'tera. Był solidnie zbudowany, więc to było jak uderzenie westward skałę, ale zahaczyła lewe ramię wokół jego gardła i zacisnęła mocno uda wokół jego pasa. Używając całej swojej siły, wbiła nóż w tył jego głowy w pobliżu podstawy jego czaszki. Ostrze przeniknęło i kosmita pod nią wrzasnął. Próbował ją strząsnąć, ale wepchnęła ostrze głębiej i przekręciła. Zamarł… a potem padł. Vivian zsunęła się z niego, gdy uderzyli o podłogę. Biedny członek załogi wpatrywał się w nią, gdy spojrzała na niego, jego usta wciąż były otwarte, oczy rozszerzone i zabrzmiał kolejny jęk. Przykucnęła obok mężczyzny. Nie był kimś, kogo znała. - Trzymaj się – powiedziała practise niego. – Sprowadzę pomoc. – Oderwała od niego oczy i spojrzała na jego brzuch. Podeszła żółć. Ke'ter rozciął mężczyznę od klatki piersiowej exercise miednicy, rozrywając mundur i skórę, otwierając na dobre dwadzieścia pięć centymetrów. Nie była lekarzem, ale wyglądało na to, że kosmita wyciągnął jelita człowieka, żeby pożywić się jego narządami wewnętrznymi. To był krwawy bałagan. Nagle od kosmity doszedł niski syk i niemal usiadła na tyłek z zaskoczenia. Ręka Ke'tera drgnęła, zakrwawione pazury i palce zgięły się. Rzuciła się do niego, sięgając practise broni przypiętej do jego biodra i wyrwała ją z kabury. Dziwnie było czuć ją due west dłoni, uchwyt był dziwny, ponieważ nie był zaprojektowany dla ludzi, ale był przycisk. Wycelowała lufę w kosmitę i nacisnęła.

~ nine ~ Zrobiła dziurę w mundurze Ke'tera i na podłogę wylała się zielona krew. Wstała, wycelowała due west głowę i strzeliła ponownie. Kosmita szarpnął się, ale wątpiła, żeby wciąż żył. Dziura wielkości pięści przebiła się przez jego czaszkę. Podeszła bliżej i lewą ręką chwyciła nóż taktyczny ojca. Nie chciał wysunął się z głowy kosmity. Puściła go, gdy członek załogi znowu jęknął z bólu. Odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć. - Sprowadzę pomoc. Trzymaj się. Pobiegła do Sterowni Jeden. Była obsadzona 24/7 przez operatorów pracujących jednoosobowo na zmianach. Znała protokoły statku lepiej niż większość oficerów ochrony. Drzwi były zamknięte. Zadzwoniła, ale nikt nie odpowiedział. Strach kazał jej spojrzeć w kamerę. - Otwórz, do cholery! – Ale drzwi pozostały zamknięte. Z jednego z korytarzy dobiegł cichy krzyk, więc szybko użyła lewej ręki, past wpisać ręcznie kod. Nie powinna go znać, ale Duży Mike powierzył jej te numery. Drzwi się rozsunęły… ale biurko było puste. Szok uderzył due west nią ponownie. Nikt nie powinien zostawiać tego posterunku bez opieki. To było sprzeczne z protokołem statku. Weszła i drzwi zamknęły się za jej plecami. Położyła broń kosmity na biurku, gdy wsunęła się na fotel, jej palce szybko manipulowały kontrolkami, żeby włączyć podgląd z pokoju odpraw. Widok, który napotkały jej oczy sprawił, że zapłakała z żalu. Ciało Mikey'a leżało częściowo na widoku, zablokowane przez krzesła. Nie ruszał się. Nie widziała Dużego M z tego kąta kamery, ale zauważyła jego buty. On też się nie ruszał. W pokoju nie było już Ke'terów. Uciekli z miejsca zbrodni. To oznaczało, że wszyscy poruszali się teraz wewnątrz statku. Sięgnęła pod biurko i po omacku namacała pokrywkę chroniącą włącznik awaryjny. Jej dłoń drżała, gdy zdjęła ochronę i wcisnęła przycisk.

~ ten ~ Nad drzwiami Sterowni Jeden błysnęły czerwone światła i rozbrzmiał przeszywający alarm. Sięgnęła w górę, włączając komunikatory na statku. Bardzo ważne było ostrzeżenie załogi. Alarm da im znać, że są kłopoty. Otworzyła usta… i nagle zamarła. Obcy nosili urządzenia do tłumaczenia. Była dobrze zaznajomiona z tymi urządzeniami, dowiedziała się o nich wszystkiego na swoich zajęciach… west tym o ich wadach. Najbardziej fundamentalna wada – tłumacze działały tylko na mówione słowa. - Z.A.M.K.N.I.J.C.I.E – powiedziała szybko – S.I.Ę. Powtarzam, Z.A.Grand.1000.N.I.J.C.I.Eastward S.I.Ę. Ke'terowie atakują załogę. To nie jest żart. Znajdźcie natychmiast S.C.H.R.O.Due north.I.E.North.I.Eastward! Powtarzam. Znajdźcie natychmiast Southward.C.H.R.O.North.I.E.Northward.I.Eastward! Całkowite Z.A.M.K.N.I.Ę.C.I.Due east. Wyłączyła komunikatory i jej palce zaczęły fruwać nad kontrolkami, przygotowując się exercise zainicjowania zamknięcia. To uwięzi kosmitów i miejmy nadzieję ochroni załogę, jeśli dotarli practice ich kwater lub bezpiecznego pomieszczenia. Na każdym poziomie były dwa. Komunikator na biurku zabrzęczał, więc sięgnęła i włączyła. - Kto tam, do diabła, jest? Jak myślisz, co ty robisz? Wzdrygnęła się, identyfikując głos komandora Aldersona. Poznałaby wszędzie jego krzyczący ton. - Ke'terowie zaatakowali wszystkich due west pokoju odpraw, sir. Duży M, Mikey i każdy lider zespołu ochrony został zamordowany lub poważnie ranny. Nie ruszają się. - Co? To niedorzeczne! Kto mówi? - Vivian Goss, sir. To prawda. Mikey Miller był połączony ze mną swoim urządzeniem wideo, kiedy zaatakowali. Patrzyłam na to, co tam się dzieje. Zainicjowałam zamknięcie, żeby zabezpieczyć statek. - Nic takiego nie zrobisz! Wysyłam ochronę, żeby zajęły się tym, o czym tam bełkoczesz, a ty staniesz przed sądem wojennym za wszczęcie paniki wśród załogi tym swoim małym numerem, panno Goss. - To nie jest numer! To wszystko prawda! Promień lasera nie działa na Ke'terów, sir. To wcale ich nie rani. A to najsilniejsza broń, jaką mamy na pokładzie.

~ 11 ~ - To bzdura. Nie zaatakowali. Jako dziewczyna zawsze byłaś najgorszą awanturnicą. To nic więcej jak tylko sposób na odpłacenie mi za to, że powiedziałem ci, żebyś trzymała się z daleka od naszych obcych gości, ale zaszłaś za daleko. Natychmiast zatrzymaj ten nonsens i zgłoś się west areszcie. Jak śmiesz… Wyłączyła komunikator i powtórzyła swoją wcześniejszą wiadomość, literując większość słów, żeby uniemożliwić obcym zrozumienie jej intencji. Komunikator znów zabrzęczał, ale become zignorowała. Zamiast tego obserwowała zegar. Minęły dwie minuty… a potem zainicjowała blokadę. Ostre alarmy nadal wyły przez głośniki na całym statku i wiedziała, że drzwi awaryjne są blokowane, odcinając punkty dostępu practise korytarzy przez grube ściany antywybuchowe, a każdy szyb wentylacyjny przeszedł westward tryb kryzysowy. Zamkną się, by zapobiec wyciekom tlenu west przypadku eksplozji, ale będą pompować wystarczająco dużo przefiltrowanego powietrza, żeby utrzymać wszystkich przy życiu. Odwróciła fotel, stając naprzeciw kontrolkom łączności dalekiego zasięgu. Włączyła je, by wysłać wiadomość, ale urządzenie odmówiło udzielenia jej dostępu. Nie miała kodu, ale istniała ogólna opcja sygnału o niebezpieczeństwie. Vivien zainicjowała go. Gorison Traveller bardzo potrzebował pomocy. Światełko motorcar-niebezpieczeństwa zaczęło mrugać, gdy przesłał standardowy sygnał S.O.South. Odwróciła się z powrotem, wciąż ignorując brzęczenie komunikatora i zaczęła włączać obrazy z kamer. Medyczny był zdewastowany. Było jasne, że west ogromnym pokoju wybuchło jakieś urządzenie. Ciała leżały w kawałkach, rozrzucone wśród zwęglonego, uszkodzonego sprzętu. Oślepiły ją łzy, ale Vivian powstrzymała je mruganiem. Ke'terowie musieli zniszczyć oddział medyczny, past sparaliżować wysiłki Gorison Travelera przy pomocy rannym. Nie było już miejsca, gdzie mogli zabrać rannych. To również oznaczało, że ten biedny człowiek, na którego natknęła się na korytarzu, umrze. Kontynuowała przeglądanie różnych kamer na statku, past uzyskać ogólny zarys sytuacji. Żadna załoga nie wydawała się być uwięziona na korytarzach, ale widziała

~ 12 ~ kilka ludzkich ciał. Widziała też kilku Ke'terów w różnych korytarzach i znalazła trzech uwięzionych wewnątrz windy. - Mam nadzieję, że tam umrzecie, dranie. Znalazła więcej kosmitów, gdy dotarła na mostek. Jedli pilotów i pozostałą załogę. Wtedy przypomniała sobie, że zamierzają przejąć statek. Powiedzie im się, ponieważ teraz mieli kontrolę nad mostkiem. Wyciągnęła rękę i włączyła wewnętrzny komunikator, który wciąż na nią brzęczał. - Do cholery, Goss! Możesz dostać karę śmierci za całkowite zamknięcie statku! - Ke'terowie przejęli mostek. – Próbowała zachować spokojny głos, mimo paniki, którą czuła. – Zamierzają porwać statek, sir. Żywcem jedzą załogę! Nie wiem, co jeszcze zrobić. Jak ich powstrzymamy? Komandor Alderson wyłączył się. - Drań! Potem pomyślała o Donnym i jego żonie, Maggie. Był szefem Inżynierii. Wcisnęła kod ich kabiny. Brzęczało, dopóki Donny nie odpowiedział. - Co się dzieje? - Tak jak powiedziałam. Ke'terowie nas zaatakowali. Donny wymamrotał przekleństwo. - Dlaczego? - Jesteśmy jedzeniem. Jedzą nas – wyjaśniła, wciąż czując się źle. – Czy Maggie jest bezpieczna z tobą? - Tak. Oboje dotarliśmy do kwatery. Jak bardzo jest źle? - Ke'terowi mają mostek, medyczny został rozwalony w diabły, a… um… komandor Alderson uważa, że robię sobie jaja. - To dupek. Nie jesteś już nastolatką, a żarty, jakie robiłaś, zawsze były nieszkodliwe. Nikt nie inicjuje blokady jako dowcipu. Wierzę ci, Vivian. - Czy jest jakiś sposób, w jaki mogłabym wyłączyć silniki z centrum sterowania, żeby powstrzymać ich od polecenia Bóg wie gdzie?

~ 13 ~ - Wysłałaś sygnał o niebezpieczeństwie? - Udało mi się aktywować auto-sygnał. – Spojrzała westward prawo, obserwując jak miga. – Nadal transmituje. - Nic innego nie możesz zrobić. – Przerwał. – Czekaj… musisz dostać się do Sterowni Jeden. - Jestem tu. Mikey mnie tu przysłał. West ten sposób udało mi się wprowadzić zamknięcie statku. Donny… operatora tej stacji nie było tutaj. Dlaczego opuścił swoje stanowisko? Wysyczał kolejne przekleństwo. - Kurwa, nie wiem. Nie powinni. Dzięki Bogu, że z Mikey'em jest w porządku. Smutek dźgnął jej serce. - Co mogę zrobić? – Potrzebowała, żeby jasno myślał. Później powie mu prawdę o jego najlepszym przyjacielu. - Sterowania Jeden ma możliwość sterowania westward przypadku pożaru silnika. To wyłączy je wszystkie. Będę musiał cię przez to przeprowadzić. - West porządku. Jak to działa? - Wypuścimy cały tlen z przedziałów silnikowych. One potrzebują tlenu, żeby działać, więc natychmiast się wyłączą. Ale… jest zła strona tego, Vivian. - Jaka? - Będziemy na zasilaniu awaryjnym. Włączy się arrangement awaryjny, więc nie umrzemy, ale wytrzyma tylko cztery dni. Silniki naładują się same z systemu awaryjnego. Jesteśmy dziesięć dni od najbliższej stacji kosmicznej i nie sądzę, żeby ktoś inny był tak daleko. Kolonia Bassius jest zbyt nowa, by przyjąć gości na dłuższy czas i wątpię, żeby mieli statki dalekiego zasięgu, past dotrzeć do nas. Priorytety, powiedziałby jej Duży M. Na tym właśnie musiała się skupić. Załatw jeden bałagan na raz. Zamknęła oczy, myśląc. - Czy zrestartuję silniki, jeśli je wyłączę? Zawahał się. - Tak.

~ xiv ~ Wiedziała, o co chodzi w tym zawahaniu. - Jak długo muszą być uruchomione zanim system awaryjny się naładuje? Przez chwilę milczał. - Co najmniej dwadzieścia godzin. Jednak to ogromne ryzyko oddać im znowu silniki, Vivian. - Wiem. Pierwszym priorytetem jest utrzymanie ludzi przy życiu i powstrzymanie Ke'terów od zabrania nas jeszcze dalej od pomocy. Powiedz mi jak wypuścić tlen z silników. Jeśli awaryjne wsparcie ratunkowe wyłączy się zanim nadejdzie pomoc, uruchomię je ponownie. - Kurwa. – Oddychał ciężej. – Najpierw, przejdź practise podmenu konserwacji. Vivian wzięła głęboki wdech i położyła dłonie na kontrolkach, przez chwilę patrząc na nie. - Weszłam.

~ 15 ~ Rozdział 2 Vivian obudziła się nagle i spojrzała na ekrany przed sobą. Ke'terowie wyrządzili na mostku wiele szkód w sprzęcie, gdy ona odpoczywała. Najwyraźniej byli zbyt głupi, żeby wiedzieć, że nie mogą uzyskać dostępu do silników z tej lokalizacji. - To się nie dzieje. – Jęknęła, gdy się poruszyła, jej ciało było obolałe od spania w pozycji siedzącej. Spojrzała na zegar. Minęło trzynaście godzin od czasu jak zainicjowała blokadę. Komandor Alderson nie odpowiadał na jej wezwania. W jego kwaterach nie było kamer, żeby mogła tam zajrzeć. Wszyscy członkowie załogi mieli prywatność w swoich domach. Kolejnym alarmującym faktem, który odkryła, było to, że pozostałe trzy stacje kontrolne na statku nie odpowiadały na jej wezwania. Powinni obsadzać je przez całą dobę. Podobnie jak Sterownia Jeden wydawały się być opuszczone. Spędziła również wiele godzin przeszukując statek za pomocą kamer i zlokalizowała dziewiętnastu z dwudziestu dwóch Ke'terów. Ta zaginiona trójka martwiła ją. Oprócz tych na mostku, większość z nich została uwięziona na korytarzach, w tym sześciu na korytarzu na zewnątrz sali odpraw, westward której zaatakowali jej adoptowanego brata i ojca. I oczywiście trzech pozostało uwięzionych westward windzie, gdzie zauważyła ich wczoraj. Liczba zamordowanych członków załogi zaskoczyła ją. Przestała liczyć po trzydziestu. To było zbyt bolesne. Ke'terowie zaatakowali w grupach różne obszary statku. Ci, którzy wzięli za cel medyczny za pomocą bomby, to prawdopodobnie była ta trójka uwięziona w windzie w pobliżu tej sekcji. Wstała, rozciągnęła swoje sztywne ciało i weszła do małego pokoju odpoczynkowego. Miała tu dostęp practice dużej ilości jedzenia i napojów, więc nie będzie głodować ani się nie odwodni. Była tu nawet para łóżek piętrowych practice spania, ale odpłynęła w fotelu podczas oglądania mostka. Vivian zjadła bezsmakowy billy odżywczy i wypiła napój energetyczny. Poczuła się bardziej czujna po tym jak skorzystała z łazienki, spryskała wodą twarz i wróciła do

~ xvi ~ pulpitu sterowniczego. Siedziała i obserwowała jak Ke'terowie rozszarpują kolejne panele na mostku, bawiąc się jego wnętrznościami. Kolejna próba skontaktowania się z dowódcą przeszła bez odpowiedzi. - Kutas – mruknęła. Potem odchrząknęła, aktywując komunikatory na całym statku. – Zdaję sobie sprawę, że wszyscy jesteście zamknięci w waszych kwaterach, martwicie się, co się dzieje i nikt due west żadnym z obszarów ogólnych nie odpowiada na wezwania. Westward większości zostały porzucone przed zamknięciem. – Zamilkła. – Nazywam się Vivian Goss. Jestem adoptowaną córką Dużego M. Jestem także tą, która zainicjowała blokadę. Urządzenia językowe u kosmitów nie mają możliwości przetłumaczenia literowanych słów, więc dlatego literowałam polecenia. Żeby zmylić Ke'terów. – Wzięła kolejny głęboki oddech. – Silniki są teraz wyłączone, ponieważ Ke'terowie przejęli kontrolę na mostku. Nie będę wchodziła w szczegóły, ale ci dranie nigdzie nas nie zabiorą. Mam nadzieję, że odnajdziecie pocieszenie wiedząc to. Siedzimy w przestrzeni, czekając na pomoc. Sygnalizator awaryjny jest włączony. Po prostu trzymajcie się tam. Pochyliła się do przodu, zamknęła oczy i próbowała zastanowić się nad tym, co jeszcze powinna powiedzieć swojej załodze. - Wielu z was spotkało mnie, jeśli jesteście długoletnimi członkami załogi. Jeśli jesteś nowy, jestem na tym statku od lat, odkąd Duży M mnie adoptował. On jest… – Ból zadławił ją i musiała odchrząknąć. – Był szefem ochrony. Ke'terowie go zamordowali. Chciałabym, żeby to on zwracał się do was w tej chwili. Jestem w Sterowni Jeden i obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby utrzymać wszystkich bezpiecznych i żywych, dopóki nie nadejdzie pomoc. – Przerwała. – Proszę nie próbujcie omijać blokady bezpieczeństwa w waszych kwaterach ani wychodzić stamtąd, gdzie obecnie jesteście. Kilku Ke'terów jest uwięzionych na korytarzach na całym statku, a ogień laserowy nie działa na nich. Jesteście bezpieczniejsi tam, gdzie jesteście. Zakończyła transmisję i westchnęła, zamykając oczy. Ciężar każdego życia na pokładzie Gorison Travelera był na jej ramionach. Presja była ogromna i zbyt duża exercise zniesienia. Ale nie miała wyboru. Zabrzęczała wewnętrzna linia komunikacji i rzuciła się, żeby ją włączyć. - Tu Vivian Goss. Nastąpiła pauza.

~ 17 ~ - Tu Abby Thomas – powiedział kobiecy głos. Vivian wysiliła swój mózg, próbując zidentyfikować to nazwisko, ale nie potrafiła. To był wielki statek, nie znała na nim wszystkich i odeszła stąd na dwa lata, żeby zamieszkać na Ziemi będąc due west szkole. - Nie znasz przypadkiem ręcznych kodów do komunikatora dalekiego zasięgu, co, Abby? Kobieta znów zamilkła. - Jesteś operatorem Sterowni Jeden i nie masz dostępu? Wytłumacz mi to. Vivian westchnęła. - Nie jestem operatorem. Tylko tutaj jestem. Masz te kody? Liczyłam na to, skoro najwyraźniej masz dostęp practice tego zabezpieczonego połączenia, może nawet jesteś jednym z oficerów komunikacji. - Mówisz mi, że nie jesteś operatorem, ale masz kontrolę nad tą stacją? - Tak. Rozpaczliwie potrzebuję wysłać wiadomość na stację Branston, żeby dać im znać, co się stało. Otrzymają nasz sygnał alarmowy i wyślą pomoc, ale będą mieli karabiny laserowe, które są nieskuteczne przeciwko Ke'terom. Trzeba ich ostrzec. - Nie mam możliwości zweryfikowania tego, co się wydarzyło. Z tego co wiem, możesz być buntownikiem, który przejął kontrolę nad Gorison Travelerem. Vivian zmarszczyła brwi. - Czym się zajmujesz? - Nie jestem przydzielona practise tego statku. Właściwie to złapałam okazję ze Stacji Kosmicznej Branston exercise Kolonii Bassius, żeby naprawić usterki, które się tam pojawiły. Moi rodzice zaprojektowali większość systemów operacyjnych używanych we flocie statków. Wykonuję na nich aktualizacje. Mogę cię wpuścić… ale dlaczego miałabym? - Duży 1000 był szefem ochrony. - Spotkałam go. - Więc jestem pewna, że wiesz, że mnie adoptował. Duży M wciąż chwalił się swoimi dziećmi. Mój ojciec był jego najlepszym przyjacielem i zginął podczas bitwy na Yelton, kiedy zostali zaatakowani przez Prog. Nie jestem operatorem, ale mój

~ 18 ~ adoptowany ojciec nalegał, żebyśmy jego syn, Mikey, i ja mieli dostęp do wszystkich czterech stacji kontrolnych. Byłam na żywo z Mikey'em, kiedy Ke'terowie zaatakowali szefów wszystkich zespołów ochrony na spotkaniu podsumowującym. Mikey kazał mi przyjść do Sterowni Jeden. Kiedy nikt nie odpowiedział przy drzwiach, wpisałam kod dostępu i weszłam. Operatora tu nie było. - To wbrew protokołowi. - Bez jaj! – warknęła Vivian, sfrustrowana. – Pozostałe trzy stacje kontrolne nie odpowiadają. Myślę, że i też są porzucone. To nie ma sensu… chyba że pracowali z Ke'terami. - Nie może być – zaprotestowała Abby. Vivian westchnęła. - Wszystkie cztery stacje kontrolne pozostawiono bez obsługi. Tak się nigdy nie robi. – Zamilkła. – Ke'terowie rozdzielili się i w tym samym czasie zaatakowali różne sekcje statku. Przywódcy naszych sił ochrony zostali zamordowani, a medyczny został zbombardowany. Nie ma go, Abby. Całkowicie wysadzony, a personel medycznego razem z nim. Proszę, nie pytaj mnie, ile osób tam było. Mogę tylko zgadywać, sądząc po kawałkach nich, które widziałam na kamerach ochrony. To oznacza również, że wszystkie sale operacyjne, stanowiska urazowe i maszyny chirurgiczne są zniszczone. – Łzy napłynęły jej practice oczu. – Zaatakowali także załogę mostka i wszystkich tam zamordowali. Jak myślisz, jak practice cholery to się stało? Pozwól, że ci powiem na wypadek, gdybyś nie wiedziała - mostek jest samowystarczalny. Mają drzwi i ściany antywybuchowe, i przez cały czas jest zamknięty. Jedynym sposobem, że Ke'terowie uzyskali tam dostęp, to że ktoś wpuścił ich do środka. - Kurwa – mruknęła Abby. Vivian zebrała się w sobie. Jeśli kobieta naprawdę pracowała nad systemami operacyjnymi, zrozumie jak zła była sytuacja. - Dobre wieści? Jeśli któryś z naszych ludzi pracował z nimi, Ke'terowie prawdopodobnie ich zjedli. Zlokalizowałam dziewiętnastu Ke'terów i każdy człowiek, na którym mogli położyć swoje łapy, został rozerwany. Żaden człowiek nie biega swobodnie po korytarzach. Prawie wszyscy postąpili zgodnie z procedurami zamknięcia i dotarli do swoich kwater. Ale brakuje trzech Ke'terów. Chociaż brzmi to ponuro i okropnie, może ktoś wyszedł ze swoich kwater zanim wysłałam ostrzeżenie i został zaatakowany, może nawet wciągnięty z powrotem do środka, i właśnie tam są ci

~ 19 ~ brakujący. Uwięzieni ze swoimi martwymi ofiarami. Prywatne kwatery nie mają kamer ochrony. Nie mogę sprawdzić każdej z nich. To naprawdę jest zgadywanka, gdzie mogą być zaginieni Ke'terowie. - Dlaczego Duży Thousand miałby dać ci dostęp do centrum sterowania? - Wiesz, co stało się z transportem Hail Ix? Abby zaklęła cicho. - Tak. Grupa rebeliantów wysadziła bombę na mostku i zabili całą załogę, oraz uszkodzili komputer autopilota. Ponad dziewięćdziesięciu pasażerów zostało na łasce uszkodzonego systemu podtrzymującego życie i bez dostępu do systemów zapasowych, ponieważ nie mieli kodów autoryzacyjnych. Nawet nie mogli wysłać sygnału o pomoc. Gdyby transport nie spóźnił się do miejsca przeznaczenia, gdyby Kolonia Rainer nie wysłała statków, żeby to sprawdzić, ci ludzie na pewno by umarli. - West niektórych koloniach były rewolty. Jestem pewna, że to też wiesz. Powiedziałaś, że jesteś w drodze do Kolonii Bassius. Jest całkiem nowa i nadal zamknięta dla odwiedzających, dopóki się nie upewnią, że jest due west pełni operacyjna. Także częściowo, by zapobiec atakom rebeliantów, gdy wciąż jeszcze są bezbronni, a personel ograniczony. Duży M dał mi kody practice wszystkich czterech centrów sterowania due west przypadku, gdyby coś stało się z ochroną na tym statku. Chciał się upewnić, że nasi ludzie nie skończą tak jak pasażerowie Hail Nine. Ale poza wiedzą jak włączyć sygnalizator SOS i wyłączyć automatyczne armaty, by uniknąć wysadzenia jakiś statków ratowniczych, nie mogę zrobić nic więcej jak tylko obserwować, co się dzieje w obszarach wspólnych. Chciałabym mieć dostęp do komunikatora dalekiego zasięgu, żeby wysłać wiadomość do Stacji Kosmicznej Branston, past powiadomić ich jak straszna jest nasza sytuacja, i z czym się spotkają, kiedy wyślą practise nas pomoc. Oglądałam atak Ke'terów na żywo. Nasze karabiny laserowe tylko uszkodziły ich mundury. Ani trochę nie uszkodziły ich łusek. Abby milczała przez długie sekundy. - Powiedziałaś, że silniki są wyłączone. Dlaczego? Vivian walczyła o zachowanie cierpliwości. Chociaż była sfrustrowana, rozumiała nieufność kobiety. - Ke'terowie mają kontrolę nad mostkiem. Mieli zamiar polecieć exercise ich rodzinnego świata, gdzie stalibyśmy się jedzeniem. To właśnie usłyszałam jak jeden z nich mówił, kiedy miałam otwarty link video podczas ataku na liderów zespołów ochrony.

~ 20 ~ Skontaktowałam się z szefem inżynierii, który jest przyjacielem, i przeprowadził mnie przez otwarcie zewnętrznych otworów wentylacyjnych w celu wyciągnięcia tlenu z silników. To je wyłączyło. To tymczasowe rozwiązanie. Za trzy i pół dnia systemy wsparcia padną, w tym ten practice podtrzymywania życia. Będę musiała pozwolić, żeby silniki wróciły do życia, żeby utrzymać wszystkich przy życiu. A to oznacza, że… - Ke'terowie mogą zawieźć nas wszędzie tam, gdzie chcą – dokończyła Abby. - Tak. - Kurwa! Vivian zagryzła wargę. - Chcesz prawdy? Pomoc nie będzie w stanie dotrzeć exercise nas na czas. W najlepszym razie, jeśli dasz mi dostęp practice komunikatora dalekiego zasięgu, mogę wysłać wiadomość do stacji kosmicznej, by poinformować ich, co się stało i kto jest odpowiedzialny. Ke'terowie myśleli, że mogą polecieć Gorison Travelerem gdziekolwiek chcą. Spieprzyłam ich program, ale to może oznaczać, że ich statki w tej chwili lecą tutaj. Jeśli tak jest, z łatwością namierzą nasze nadajniki i zniszczą je. - Tak, ale masz zamknięty statek. Cholernie trudno będzie ekipie ratunkowej wejść na pokład i dotrzeć practise wszystkich w ich kwaterach. - Jestem tego świadoma. To kupi nam więcej czasu, ale wciąż muszę powiedzieć komuś o Ke'terach, zwłaszcza o części, że nie działają na nich karabiny laserowe. Bo takie posiada każda grupa ochrony. W przeciwnym razie, zespoły ratownicze po prostu staną się dla tych drani większą ilością jedzenia. Abby milczała. Vivian zaczęła rozpaczać. - Potrzebuję twojej pomocy, Abby Thomas. Nie jestem buntownikiem. Jestem specjalistką od kultury. - Ekspertem od ras obcych? - Tak. Właśnie skończyłam studia. To jest mój pierwszy lot. Mam szczęście, co? - Sądzę, że nie przewidziałaś, że ten atak nastąpi? - Nie pozwolono mi podejść do Ke'terów ani prosić o podanie jakichkolwiek danych od Komandora Aldersona. Poznałaś go?

~ 21 ~ - Niestety. - Więc wiesz, jaki jest. Nie dał mi tej pracy. Duży One thousand rozmawiał z jednym z admirałów, których zna, prawdopodobnie prosząc o przysługę, żeby przydzielił mnie na Gorison Travelera, żeby utrzymać naszą rodzinę razem. Niedawno zostałam tu przydzielona. Komandor był wkurzony. Miał wybranego jakiegoś starszego kumpla do tej pracy, ale kiedy zapytałam o niego profesor Regal, nigdy o nim nie słyszała. - Profesor Majestic? - Westward zasadzie jest odpowiedzialna za wszystkie informacje zbierane na temat obcych ras. Przysyła specjalistom ds. kultury aktualizacje, by utrzymać nas na bieżąco. Ten facet nawet nie był na jej liście, co oznacza… - Że tak naprawdę niewiele wie o kosmitach – wtrąciła Abby. – Rozumiem. Spotkałam takie typy. Skoncentrowany na sobie i mający gdzieś, żeby nauczyć się czegoś nowego. – Zamilkła. – To trzydziestodwocyfrowy kod obejścia. Lepiej bądź szczera, Vivian Goss. Ryzykuję mój tyłek, ufając ci. Informuj mnie. To wszystko, o co proszę. - Masz to. – Vivian odwróciła się w fotelu, przodem do zewnętrznych komunikatorów i położyła rękę na klawiaturze. – Jestem gotowa. Podążyła za wskazówkami Abby, starannie naciskając każdą cyfrę. Stacja nadawcza dalekiego zasięgu włączyła się całkowicie, dając jej dostęp. - Weszłam. Co teraz? Sygnał zapiszczał głośno. Vivian podskoczyła, zaskoczona. - Odpowiedz – ponagliła Abby. Tak zrobiła. - Tu Gorison Traveler. - Ziemianie, z tej strony Brassi Korack. Jestem z planety Veslor. Mój statek to Brar. Otrzymaliśmy twój automatyczny sygnał alarmowy i próbowaliśmy wiele razy połączyć się z tobą. Jesteśmy cztery godziny od twojej lokalizacji. Jaki masz problem? Była zszokowana. Veslorowie byli kosmitami ze świata bez osobowości prawnej. Niewiele było o nich wiadomo, ale przeczytała informacje, jakie o nich mieli. Głos był męski, brzmiał bardzo gardłowo i wydawał lekki pomruk.

~ 22 ~ - Kto? – szepnęła Abby, przypominając jej, że się nie rozłączyły. Vivian przełknęła ślinę i wyciszyła połączenie, past porozmawiać z Abby. - To rasa zmiennokształtnych, która handluje z jedną ze stacji kosmicznych due west dziewiątym kwadrancie. Z tego, co przeczytałam, żyją według honorowego systemu. Wiesz, ich słowo to ich zobowiązanie. Mają świetną reputację za bycie uczciwymi. Są cztery godziny drogi stąd. Może będą mogli nam pomóc. - Facet brzmi niebezpiecznie. Jesteśmy z nimi sprzymierzeni? - Nie. - Cholera. Veslor znów zaczął mówić. - Halo, Ziemianko? Jesteś tam? – Mężczyzna zamilkł. – Straciliśmy ich? Myślałem, że w końcu się połączyliśmy. Ktoś warknął słowa, których tłumacz nie wyłapał. - Zamierzam z nimi porozmawiać, żeby ich wyczuć – zdecydowała Vivian. – Oddzwonię practice ciebie. – Zakończyła rozmowę z Abby, wyciszyła brzęczyk wewnętrznego komunikatora statku i ponownie uruchomiła mikrofon zewnętrznego połączenia. - Tu Brassi Korack – powtórzył ten gardłowy głos. – Masz problemy z komunikacją? Jaką masz sytuację kryzysową? Czy twoje systemy zawodzą? Pochyliła się do przodu, kładąc łokcie na stacji przed nią. - Nazywam się Vivian Goss. Jestem na Gorison Traveler. Właśnie uzyskałam dostęp do komunikatora zewnętrznego i nadal become rozgryzam. Przepraszam za opóźnienie. Jestem również zaskoczona, że rozmawiam z Veslorem. Powiedziano mi, że głównie przebywacie w dziewiątym kwadrancie. - To prawda, ale załatwialiśmy interesy w tej części przestrzeni i usłyszeliśmy twój sygnał alarmowy. Przeprowadziliśmy skanowanie dalekiego zasięgu, tylko po to, by odkryć, że w pobliżu nie ma innych statków. Zastanawiałem się nad połączeniem się z tobą. Ziemianie zwykle nas lekceważą, ale nie zaoferowanie pomocy byłoby okrutne, skoro jest potrzebna. Mamy współczucie. - Jesteście handlowcami, prawda? O co prosicie w zamian za pomoc?

~ 23 ~ Zawahał się. - Wdzięczność byłaby miła, ale nie konieczna – powiedział sucho. – Szukamy sojuszy. Chcemy rozszerzyć działalność na inne kwadranty. Ziemianie znacznie się rozwinęli. Zrobienie miłego uczynku może otworzyć na nas drzwi. - Nie jestem osobą wpływową, która mogłaby ci pomóc w ten sposób. Przykro mi. Wszystko, co mogę zrobić, to obiecać, że jak najlepiej postaram się, żeby porozmawiać z kimś z floty na ten temat. - Zrozumiano. Nadal chcemy ci pomóc. Kilku z moich mężczyzn jest dobrych due west naprawach. Twoja pozycja się nie zmienia. Czy twoje silniki zgasły? Mamy na pokładzie w razie potrzeby części zamienne. Nie trzeba płacić. - To ja wyłączyłam silniki. – Zanim kontynuowała zastanowiła się krótko. – Dwudziestu dwóch Ke'terów wsiadło na nasz statek, ale po dziesięciu dniach podróży z nami, zaatakowali i przejęli kontrolę nad mostkiem. Odcięcie silników było jedynym sposobem, w jakim mogłam ich powstrzymać, żeby nie wywieźli nas tam, gdzie chcieli zabrać statek. Warknął gniewnie. - Ke'terowie? – Wypluł to słowo, jakby było wstrętne, jego gniew był wyraźny. Mieli coś wspólnego, jeśli Veslorowie nie lubili rasy jaszczurów. - Tak. - Oni jedzą inne rasy. Dlaczego im zaufaliście? – Zamilkł. – Zawiozą was exercise jednej z ich stacji, zniewolą twoich ludzi i użyją ich jako źródło pożywienia. Wzdrygnęła się. - Teraz jesteśmy tego świadomi. To nie ja podjęłam decyzję, żeby wpuścić ich na pokład. Ja zajmuję się przykrymi następstwami. - Następstwami? Nie znam tego słowa. - Um, konsekwencjami. Twój angielski jest całkiem dobry. - Pobrałem twój język z wezwania pomocy. Był łatwy do odszyfrowania. - Wow. Zatem twoje komputery są niesamowite. Myślałam, że mówię bezpośrednio z tobą.

~ 24 ~ - Rozmawiasz, Vivian Goss. Mamy implanty. Nauczyłem się twojego języka w sekundy z natychmiastowym pobraniem do mojego umysłu. To ją zaskoczyło; to było coś, o czym nie wiedziała, że ich rasa jest zdolna. To sugerowało, że część ich technologii jest lepsza niż ta, do której posiada dostęp Zjednoczona Ziemia. Ta część nie była niespodzianką. - Nasze karabiny laserowe są bezużyteczne na nich. - Ich skóra jest twarda. Skinęła głową, a potem uświadomiła sobie, że nie może jej zobaczyć. - Miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy przeszli na wizję? Chciałabym widzieć, z kim rozmawiam. - Nie mam nic przeciwko. Postukała westward panel, zlokalizowała kamerę i czekała. Westward kilka sekund, zaakceptował transmisję i jego żywy obraz pojawił się na monitorze przed nią. Jego widok zaparł jej dech w piersiach. Mogła czytać o Veslorach, ale nigdy nie widziała jak wyglądają. Brassi Korack miał bardzo męską twarz. Nie była całkiem ludzka, chociaż miał podobne cechy – dwoje oczu, jeden nos i usta. Ale miał lekko zwierzęce cechy. Jego złote oczy nie były podobne do niczego, co kiedykolwiek widziała. Miał gęste czarne rzęsy pasujące do długiej grzywy włosów, którą mogła zobaczyć. Boki głowy miał wygolone, albo nie rosły tam włosy. Jego uszy były spiczaste, skóra ciemna. Najjaśniejszą, najlżejszą rzeczą w nim były jego oczy. Przyjrzał się jej uważnie. - Witaj, Vivian. To przypomniało jej, że prawdopodobnie wygląda jak gówno. Spała wyprostowana na fotelu, może przez godzinę lub dwie, a potem nawet nie wyszczotkowała włosów. Spojrzała w dół, zdając sobie sprawę, że jest westward wygodnym kombinezonie, który miała na sobie westward swojej kwaterze. Był bladoniebieski, bezkształtnie okrywający ją od szyi, exercise nadgarstków i do kostek, i był tak mało seksowny jak tylko mógł być. - Cześć, Brassi. Miło cię widzieć. – Uśmiechnęła się krótko. Pochylił się bliżej.

~ 25 ~ - Twoje zęby. Przesunęła po nich językiem, mając nadzieję, że coś tam nie utknęło. - Co z nimi? - Są małe i nieostre. Przepraszam. Byłem po prostu zaskoczony. Jesteś pierwszą ziemską kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. – Jego wzrok wędrował po jej twarzy. – Wyglądasz na delikatną i malutką. - Dziękuję? – Nie była pewna jak na to odpowiedzieć. Czy ją obrażał, czy po prostu dokonywał ogólnej oceny jej wyglądu? Przypomniała sobie jak jej profesorowie często ostrzegali o pierwszym kontakcie z obcymi rasami. Nieporozumienia musiały się zdarzać i nigdy nie należało się obrażać. Całe ego należało odłożyć na bok, by właściwie poznać ich zwyczaje. Veslorowie zwykle przebywali daleko w dziewiątym kwadrancie. To nie było zaskakujące, że nie widział tam żadnych ludzkich kobiet. Statki ludzkiej floty wysyłały tylko mężczyzn tak głęboko west kosmos. Kilka ras obcych na tym obszarze było znanych z porywania i sprzedaży kobiet w niewolnictwo seksualne. Flota nie chciała ryzykować wojny, gdyby jacyś członkowie zostali zabrani, a gdyby nie próbowali odzyskać utraconych kobiety to sprawiłoby, że Zjednoczona Ziemia wyglądałaby na słabą. Więc po prostu unikali ryzyka. Veslorowie nie znajdowali się na liście gatunków unikać-za-wszelką-cenę, nie byli znani z robienia czegoś tak haniebnego. Spojrzała na jego usta. Były szerokie i wydawały się być nieco wydęte z powodu ich pełniejszego rozmiaru. Otworzył usta – i próbowała ukryć swoją reakcję. - Ty na pewno nie masz małych ani gładkich zębów. Wyglądają na niebezpieczne i ostre. Zachichotał i uśmiechnął się, odsłaniając ich więcej. - Wyglądasz na przestraszoną, Vivian. Nie ma potrzeby. Veslorowie nigdy nie krzywdzą kobiet. – Jego humor zniknął równie szybko jak się pokazał. – To jest tchórzliwe krzywdzić kogoś niezdolnego do równej obrony siebie. - Jego oczy zapłonęły emocją, która wyglądała na podobną do gniewu. – Tchórze nie mają honoru. Veslorowie nie tolerują takich gatunków. A Ziemianie? - Moja rasa ma honorowych i nikczemnych ludzi. To zależy od osoby. Ale ja mam honor.

eliasonruch1989.blogspot.com

Source: https://doci.pl/domcia242a/laurann-dohner-veslor-mates-1-the-gorison-traveler-incident-cao+fs8s1nm

0 Response to "The Gorison Traveler Incident (Veslor Mates) Read Free Online"

Postar um comentário

Iklan Atas Artikel

Iklan Tengah Artikel 1

Iklan Tengah Artikel 2

Iklan Bawah Artikel